Wywiad z Mariuszem Łupińskim, dyrektorem Zespołu Szkół STO w Białymstoku
Wszyscy rodzice prędzej czy później stają przed koniecznością wyboru szkoły dla swojego dziecka. Publiczna czy niepubliczna? Na co zwracać uwagę, wybierając odpowiednią placówkę? Jak system ocen wpływa na motywację dziecka do nauki? Po odpowiedzi na te oraz inne pytania zapraszamy do wywiadu z Mariuszem Łupińskim, dyrektorem Zespołu Szkół STO w Białymstoku.
Czy na wstępie mógłby Pan opowiedzieć o miejscu, którym Pan zarządza?
Od ponad czterech lat jestem dyrektorem Zespołu Szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Białymstoku. Szkoły, która istnieje już 25 lat. Powstała po zmianach ustrojowych z 1989 r., kiedy możliwe było złamanie monopolu państwa w wielu dziedzinach, także w edukacji- jakże ważnej w przygotowaniu młodego pokolenia Polaków do radzenia sobie w dorosłym życiu. Dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu kilku osób, które stworzyły komitet organizacyjny i szukały miejsca do nauki dla swoich dzieci, zrodził się ruch rodziców umożliwiający powstanie naszej szkoły, a także wielu innych szkół o podobnej specyfice.
W tej chwili szkoła, którą kieruję, ma mocna pozycję na rynku edukacyjnym Białegostoku i cieszy się dużym zainteresowaniem coraz bardziej świadomych rodziców. W ciągu ostatnich 25 lat bardzo mocno zmieniła się nie tylko wizualnie, ale też mentalnie i problemowo. Zresztą zmiany to jedyne, co w dzisiejszym świecie jest pewne. W 1990 powstała Społeczna Szkoła Podstawowa nr 1 STO, w 1999 powstało Społeczne Gimnazjum nr 4 STO, a w 2012 Społeczne Przedszkole nr 1 STO. W sumie uczymy 188 uczniów w 12 oddziałach.
Czym różni się placówka STO od typowej szkoły publicznej lub prywatnej?
Społeczne Towarzystwo Oświatowe to stowarzyszenie, które powstało w 1987 r. Jego celem było utworzenie sieci szkół niepublicznych, które by ze sobą współpracowały i tworzyły markę najlepszych szkół. W społeczeństwie istnieje przekonanie, że szkoła nasza i podobne zaliczają się do grona szkół prywatnych, a to nieprawda. Zresztą pewnie wiele osób myśli, że skoro szkoła jest płatna to musi być prywatna. A przecież w urzędach też płacimy za usługi i one nie są prywatne. Takie przekonanie bierze swój początek z systemu komunistycznego, który wyrył w naszych umysłach pewność, że edukacja jest bezpłatna.
Zacznijmy od początku jak jest. Szkoły dzieli się na publiczne i niepubliczne.
Publiczne to te, w których organami prowadzącymi są gminy i powiaty. I to one z subwencji państwowych i własnych środków finansują szkoły, którymi zarządzają. Szkoły te nie mogą zbankrutować, chyba, że nie ma kogo uczyć. Wtedy są zamykane lub stopniowo wygaszane. Szkoły niepubliczne (mówiąc w skrócie) to te, w których organami prowadzącymi mogą być osoby fizyczne (i wtedy są to szkoły prywatne) lub fundacje czy stowarzyszenia. Wtedy mogą to być szkoły społeczne tak, jak nasza. Szkoły niepubliczne mogą być płatne i bezpłatne. Bezpłatne finansowane są głównie z subwencji. Płatne mogą być finansowane z subwencji i wpłat rodziców w postaci czesnego lub wyłącznie z czesnego.
Nasza szkoła jest szkołą społeczną (nie prywatną), ponieważ organ prowadzący stanowią ludzie (głównie rodzice uczniów), którzy pracują społecznie. Nie mają z tego tytułu żadnych korzyści finansowych, a wręcz w świetle przepisów, odpowiadają finansowo za wszystkie działania dyrektora, które narazić mogą na straty budżet szkoły. Organizacje takie, jak nasza działają PRO PUBLICO BONO (dla dobra publicznego) i NON PROFIT (nie kierują się osiąganiem zysku) w przeciwieństwie do szkół prywatnych.
Jak ocenia Pan obecny system edukacji? Czy coś chciałby Pan w nim zmienić?
To kluczowe pytania i odpowiedź na nie wymagają długiego wywodu, ale postaram się w kilku zdaniach. Obecny system edukacji jest tak przestarzały, niewydolny i nie przystający do realiów, że żadne reformy go nie zmienią tak, by odpowiadał dzisiejszym wyzwaniom. Od samego mieszania w szklance słodyczy w niej nie przybędzie. Nawet takie firmy jak NOKIA czy KODAK nie rozumiejąc tendencji zmian w swoich branżach, a jedynie doskonaląc swoje produkty, straciły dominującą pozycje na rynku. Z edukacją jest podobnie. Jakie są fakty? Z wiekiem dzieci coraz bardziej nie chcą chodzić do szkoły, spada „na łeb” kreatywność, absolwenci w niewielkim stopniu są przygotowani do wejścia na rynek pracy itd.
Co robić żeby to zmienić? Z pewnością poprawa warunków nauki, nowe boiska, nowe sale gimnastyczne i wyposażenie w nowoczesny sprzęt elektroniczny (na który notabene zbyt wielu nauczycieli patrzy jak „pies na jeża”) sąważne, ale niestety niewiele to pomoże bez zmiany w myśleniu o edukacji polityków, nauczycieli i rodziców. Potrzebujemy transformacji myślowej, w której rozwój młodego człowieka ma być postrzegany nie mechanicznie, jak dotychczas (podobnie do taśmy produkcyjnej), a organicznie. Przyglądając się rozwojowi w naturze mamy tworzyć warunki do pełnego rozwoju uczniów i nie przeszkadzać we wzroście wiedzy i pełni umiejętności.
Obecny system skupia się na doskonaleniu umiejętności akademickich ucznia, który dąży do zdobywania kolejnych stopni naukowych. Eliminuje więc zbyt wielu utalentowanych młodych ludzi, którzy nie mieszczą się w aktualnym hermetycznym systemie i mogą żyć w przeświadczeniu o swojej nieprzydatności dla społeczeństwa. Kolejnym czynnikiem hamulcowym w edukacji jest karanie uczniów za porażki, a przecież żaden wynalazek w życiu nie jest możliwy bez porażki, bez wielu prób. Hierarchia przedmiotów ustawiająca przedmioty artystyczne i wychowanie fizyczne na szarym końcu, bo przecież matematyka, język ojczysty czy języki obce są najważniejsze – to kolejny przykład hamowania rozwoju człowieka. Poznawanie rzeczywistości w trakcie siedzenia w ławce z mapy, obrazka, wykresu, a nie w plenerze, na dodatek wykorzystując głównie głowę, bo już ręce coraz mniej, a całe ciało prawie wcale, to kolejny przykład ograniczeń w rozwoju. Do tego system, który od najmłodszych lat zmusza do rywalizacji, która prędzej wykańcza niż rozwija- wystarczy spojrzeć na samą organizację pracy na lekcji, konkursów, olimpiad czy zawodów.
Przyzwyczajenie do dotychczasowego systemu edukacji, jako do jedynego możliwego sprawia, że daleko nam do zrozumienia konieczności transformacji całej sfery myślowej w podejściu do nauczania nowych pokoleń ludzi. Transformacji w kierunku opartym na odkrywaniu różnorakich talentów, rozumieniu istnienia wielu typów inteligencji, pozwoleniu na uczenie się na błędach swoich i innych, rozwijaniu współpracy, traktowaniu umiejętności miękkich, takich jak komunikatywność, kreatywność, twórczość, itp. na równi z umiejętnościami twardymi, jak pisanie, czytanie, liczenie, itp. – uważanie nauki np. tańca za równie ważną, jak naukę matematyki, języków. Problem polega na tym, że nie znamy najbliższej przyszłości, dlatego mamy uczyć i wychowywać naszych uczniów w oparciu o kluczowe wartości, właściwe nawyki i niezbędne umiejętności, które pozwolą radzić sobie w każdych warunkach w przyszłości.
Czy udaje się Panu wdrażać te idee w prowadzonych przez siebie przedszkolu, szkole podstawowej i gimnazjum?
Przez wiele lat pracując w edukacji czułem, że to, co robię wymaga nowego podejścia, ale dopiero w ostatnich dwóch, trzech latach sam przeszedłem głęboką transformację w ramach bardzo intensywnego rozwoju zawodowego i osobistego. Dlatego zaledwie od ponad roku mogę te nowe idee wdrażać na własnym podwórku,tłumacząc je nauczycielom i rodzicom. Zdaję sobie sprawę, że jest to proces bardzo rozłożony w czasie. Nie zmieni się ludzi poprzez nakazy czy zmianę regulaminów, choć mądre zmiany przepisów bardzo by pomogły i wiele ułatwiły. Czy jednak są one możliwe? Zmiana ma nastąpić przede wszystkim w mentalności nauczycieli i rodziców, ludzi, którym powinno najbardziej zależeć na efektywności swojej pracy i przyszłości swoich dzieci. Jesteśmy na początki długiej drogi. Ważne jest, że mamy tego świadomość. Wszelkie nawyki, które nabyliśmy i które nami rządzą są możliwe do zmiany, ale zastąpienie ich nowymi wymaga czasu. Tkwimy w nich tak bardzo, że jedynie upór i konsekwentne działanie może dać zauważalne zmiany i sprawić, że idee te będą docierać do coraz większych kręgów dyrektorów, nauczycieli i rodziców.
Z jakimi problemami spotyka się Pan w roli dyrektora?
Problemów nikomu nie brakuje. Traktuje wszystkie jako wyzwania i zamieniam je w pozytywy, bo z każdej – nawet najtrudniejszej sytuacji – można wyjść osiągając sukces. Mam wyzwania życia codziennego, jak i związane z przyszłością mojej szkoły. Wiem, co chcę osiągnąć w ciągu najbliższych 5 lat i tego celu przede wszystkim się trzymam. Już osiągnęliśmy bardzo dużo, ale to dopiero początek. Krok po kroku będę niezależnie od okoliczności zmierzał w kierunku rozwoju szkoły i uczynienia jej szkołą nowoczesną, odpowiadającą obecnym i przyszłym wyzwaniom.
Jaką rolę w edukacji dziecka odgrywają według Pana rodzice? Czy wystarczy, aby wysłali oni pociechę do dobrej szkoły i wszystko będzie OK.?
Rodzice nie są odpowiedzialni za edukację swojego dziecka. Rodzice są odpowiedzialni za cały rozwój swojego dziecka. To znacznie szersze podejście niż sama edukacja. Rodzice są pierwszymi nauczycielami i do końca swojego życia takimi pozostaną. Nikt tej roli im nie odbierze. W samej edukacji mamy do czynienia z rodzicami i nauczycielami, którzy maja działać, jak system naczyń połączonych, a nie dwóch odrębnych naczyń, w których wystarczy, że się przeleje z jednego do drugiego i to wystarczy. W systemie naczyń połączonych rozwój dziecka następuję wówczas, gdy – jeśli wlejemy do jednego naczynia, to automatycznie podnosi się poziom w drugim naczyniu.
Innymi słowy, wzrost oczekiwań rodziców powoduje wzrost działań nauczycieli i odwrotnie. Żeby były coraz lepsze efekty wychowania i nauczania, musi istnieć ścisła współpraca między rodzicami i szkołą, nauczycielami. Dobra szkoła to taka, do której rodzice posyłają swoje pociechy i nie uchylają się od współpracy, pracy z dzieckiem, pokazywaniem swoim zachowaniem, że to, co robią dzieci jest bardzo ważne, bo dzieci uczą się na doświadczeniach. Nie ma dobrej szkoły bez świadomych swojej roli rodziców. Rodzice są niezbędni w procesie edukacji swoich dzieci. To klucz, który pozwoli otworzyć właściwe drzwi do przyszłości swoim dzieciom.
Z czego w swojej działalności jest Pan najbardziej dumny?
Przede wszystkim z tego, że mogę robić to, co bardzo lubię, że mogę się rozwijać, spotykać bez przerwy ciekawych ludzi, od których mogę czerpać i uczyć się, którzy mnie inspirują. Dumny jestem z dobrych relacji z ludźmi, na których mi zależy oraz z tego, że mogę sprawdzać się w różnych rolach w życiu, że mogę rozwijać i odkrywać swoje pasje i talenty, doskonalić swój warsztat. Dumny jestem z dobrych relacji ze swoimi uczniami i absolwentami. Dumny jestem ze swojego optymistycznego podejścia do życia, co pozwala na pokonywanie wielu trudności i przekazywanie, mimo niemałego oporu, swoich idei, które – w co wierzę – padną na podatny grunt i dadzą znaczące plany.
Jakie ma Pan plany na przyszłość dla STO?
Jeśli chodzi o mają szkołę, planuję nieustannie wpływać na zmianę mentalności nauczycieli i rodziców, szerząc swoje idee. Planuję rozbudować naszą szkołę, tak żeby uczynić ja jeszcze bardziej atrakcyjną. Po pierwsze, chciałbym dobudować część tylko dla gimnazjum, w której nie byłoby drzwi tak, jak w tradycyjnej szkole, tylko jak najwięcej przestrzeni do twórczej nauki, z dużą ilością szkła, tak by cały proces nauczania był bardziej transparentny. Po drugie, dobudować kolejną część tzw. jadalną, szczególnie opartą na zdrowym odżywianiu z posiłkami co 3 godziny wiedząc, jak ważną rolę w nauczaniu odgrywa żywienie. Po trzecie, dobudować kompleks z nową sala gimnastyczną z otwartym boiskiem na jej dachu rozumiejąc, ile znaczy ruch w życiu człowieka tak, by zarazić ucznia na całe życie dbałością o własne ciało i zdrowie. Uzyskanie większej przestrzeni do pracy i nauki to to, czego nam brakuje.
Planuję szkolić się w doskonaleniu i wprowadzaniu nowych metod czy form nauczania oraz wychowania, a następnie obserwować zmiany mentalne u swoich nauczycieli i rodziców. Wprowadzać dla równowagi zajęcia interdyscyplinarne rozwijające umiejętności miękkie uczniów, zajęcia artystyczne uwrażliwiające na estetykę w każdej dziedzinie życia. Planuję wdrożyć akceptowaną przez wszystkich strategię rozwoju szkoły w oparciu o wybrane wartości i nawyki oraz znaną misję i wizję szkoły. Chcę żeby nasza szkoła działała jak restauracja, w której nic nie jest standardowe tylko dostosowane do potrzeb, i nie jest jak fast food, gdzie mamy ograniczony i narzucony odgórnie wybór. Takie podejście niszczy energię ludzi i zawłaszcza cały ich czas bez chwili na odpoczynek i refleksję, odbiera możliwość dokonania wyborów przez uczniów, za których tych wyborów dokonują wyłącznie rodzice i nauczyciele.
Zostaw komentarz